Gazeta Wielicka - Najnowsze wiadomości z Wieliczki, Niepołomic, Gdowa, Kłaja i Biskupic

Bistro najlepsze

Zaczęło się od tysiąca w pierwszym dniu. Wydawało się wówczas, że Kampus Wielicki pęknie w szwach, a Bistro nie nadąży z wydawaniem posiłków. Był to jednak tylko niewinny prolog do tego, co działo się później. Wystarczy wspomnieć, że już następnego dnia podwoiła się ilość wydanych obiadów. A to ciągle był dopiero początek tego niezwykłego tygodnia Światowych Dni Młodzieży. 

Personel wkraczał do kuchni ciemną nocą, bo najpierw trzeba było przygotować pakiety śniadaniowe. Ich liczba wahała się dziennie od kilkuset do ponad 1500 sztuk. Zaraz po tym rozpoczynało się wielkie gotowanie dla pielgrzymów, którzy stołowali się w kampusie oraz poza jego murami. Posiłki dowożono do wskazanych miejsc, jak choćby Węgrzc Wielkich, Sierczy, Byszyc, Sygneczowa, Gorzkowa, Krzyszkowic czy na Campus Misericordiae w Brzegach. Tylko we wtorek wydano ponad 2000 obiadów. W tym dniu ostatnia grupa opuściła kampus tuż przed północą.

Podobnie było w środę, a od czwartku pojawiło się dostarczanie posiłków na Małopolską Arenę Lekkoatletyczną, która stanowiła miejsce modlitewnych spotkań dla Włochów. Skalę tego przedsięwzięcia najlepiej obrazuje liczba młodzieży, która zajmowała powierzchnię całego boiska sportowego oraz częściowo bieżni. Należało się mocno uwijać, żeby zaspokoić apetyty wygłodniałych pielgrzymów.

Kampus stał się miejscem pielgrzymek młodzieży z całego świata. Kto już trafił do niego przyjeżdżał na obiady nawet z Krakowa, niezależnie od pory dnia. Okazało się bowiem, że Bistro naprawdę dobrze karmiło. Do tego sam obiekt był przyjazny gościom. Duża sala sportowa służyła do spożywania posiłków, bez tłoku i pośpiechu, jednocześnie można było wypocząć na rozłożonych w niej materacach, podobnie jak w holu czy auli, w której cały czas była telewizyjna transmisja wizyty papieża Franciszka.

Był czas na posiłek, ale także modlitwę i zabawę. Młodzież tryskała energią, humorem i pozytywnym nastawieniem do świata – nawet ci co wrócili z Campus Misericordiae w niedzielę po południu: zmęczeni, przemoczeni, głodni, ale do końca radośni i pełni zaraźliwego wręcz entuzjazmu. Tak z było z młodymi ludźmi z Chile, którzy jako ostatni opuścili gościnne mury kampusu wieczorem. Do końca radość i śpiew oraz słowa wdzięczności za ciepłe i gościnne przyjęcie.

 

Tekst i foto: Bogdan Pasek

Dodaj komentarz